Tym razem postanowiliśmy się pochwalić, co udało się nam już wepchnąć z sukcesem do żywicy. O kwiatkach, trawkach i porostach już pisaliśmy. Teraz trochę zabawnych rzeczy. Był czas, że zatapialiśmy pestki. Nie ma sklepu z określonymi pestkami, więc pozostałości po wiśniach, czereśniach czy brzoskwiniach były czyszczone, suszone i do żywicy. Efekt był całkiem niezły, szczególnie przy pestkach z brzoskwini – jak połówki mózgu. Gwiazdki anyżku czy goździki także wyglądały ciekawie chociaż nie zrobiły furory. Był czas gdy zatapialiśmy całe kłosy pszenicy lub żyta lub kolby kukurydzy. Podobnie jak z kwiatkami była to nasza inicjatywa od początku do końca i do dzisiaj możemy jeszcze w warsztacie natknąć się na zgubiony kłosek. Duża grupa zatapianych elementów to były szyszki. Tutaj to była duża różnorodność. Standardowo zaczęliśmy od świerka, później sosna, sosna pinia, olcha nasza i japońska oraz olbrzymia australijska banksja. Szyszki były wsadzane całe wzdłuż, w poprzek, kawałki szyszek. Wszystko by uzyskać ciekawy i niepowtarzalny efekt. Oprócz roślin były jeszcze zatapiane muszelki całe w żywicy i były później toczone, albo na końcu pióra w przejrzystej żywicy. Były też piórka, włosy kota, drukowane elementy jak łapki kota czy kości psa, oraz opiłki aluminium. Wszelkiego typu opiłki (nie płatki) nie specjalnie się sprawdziły, bo podczas toczenia potrafiły być wyrywane z żywicy. Ostatnio postawiliśmy na kamienie: był już opal wodny i planujemy coś z malachitem zatopionym w żywicy. Problem z kamieniami jest taki, że ich twardość różni się od twardości żywicy i toczenie sprawia trochę problemów. Oczywiście był jeszcze bursztyn, ale o nim w następnym poście. Jak to się mówi wszystko, by zadowolić klienta a przy okazji sprawdzić, co się jeszcze da zrobić. Kreatywność to nasze drugie imię.
